strona główna

SYNOPSA EWANGELII MATEUSZA, MARKA I ŁUKASZA, Z DODANYMI FRAGMENTAMI JANA

synopsa

Z czterech ewangelii kanonicznych trzy, tzw. synoptyczne, są - jeśli chodzi o okres między początkiem nauczania Jezusa a jego śmiercią - w ogólnym zarysie zgodne. Dość powszechnie uważa się, że jako pierwsza powstała Ewangelia Marka [Mk], a jej tekst wykorzystali autorzy Ewangelii Mateusza [Mt] i Ewangelii Łukasza [Łk]. Do Mk autorzy Mt i Łk dodali - niezgodne - relacje o okolicznościach narodzin Jezusa, a także - również niezgodne - opisy spotkań Jezusa wskrzeszonego z uczniami. A jeśli chodzi o okres jego działalności nauczycielskiej, dodali szereg mów, z których część jest podobna, a nawet identyczna, w obu tekstach.

Przyjąłem zasadę, aby w tej synopsie - z jednym małym wyjątkiem - zachować porządek tekstu Mk. W drugiej kolejności starałem się - co było decyzją dość dowolną, ale jakąś trzeba było podjąć - aby fragmenty Mt nie mające odpowiedników w Mk następowały po sobie tak, jak w oryginale. W związku z tym tekst Łk jest najbardziej poszatkowany. Teksty dzieliłem w taki sposób, aby opisane epizody czy mowy na dany temat zachować w całości; dlatego niektóre paralelne zdania, nie włączone do paralelnych fragmentów, nie są sobie w tej synopsie przyporządkowane.

Jeśli chodzi o Ewangelię Jana [J], to rozdziały 1-11 (z wyjątkiem dwóch epizodów z 6,1-21), większość rozdziałów 12 i 13, a także rozdziały 14-17 i 21 nie mają u synoptyków żadnych odpowiedników. Ogólny klimat tekstu jest taki, że autor tych słów skłania się do przypuszczenia, iż cała opowieść dotyczy kogoś innego niż bohatera trzech pierwszych ewangelii. Jedynie relacje o wydarzeniach poprzedzających aresztowanie Jezusa, opis jego śmierci i pustego grobu po szabacie są w J i u synoptyków mniej więcej zgodne. Dlatego z tekstu J do synopsy włączyłem tylko wymienione fragmenty mniej lub bardziej paralelne.

O TYM PRZEKŁADZIE

Synopsę zredagowałem na podstawie Grecko-polskiego Nowego Testamentu : wydanie interlinearne z kodami gramatycznymi, Vocatio 1977, w opracowaniu Michała Wojciechowskiego, konfrontując tekst z protestancką Biblią warszawską, a czasem też z katolicką Biblią poznańską. Oba wydania oparte są na textus receptus, choć w wydaniu interlinearnym opuszczono nieco zdań nie pojawiających się w starożytnych kodeksach, a niektóre fragmenty bardziej wątpliwe ujęto (bez bliższych wyjaśnień) w nawiasy kwadratowe. Co pewien czas przekład modyfikuję - ostatnie poprawki naniosłem 1.10.2019.

Wszystkie przekłady, jakie dostępne są po polsku, dokonane zostały przez chrześcijan mocno zaangażowanych religijnie, co wpływa na liczne decyzje translatorskie. Przekładając fragmenty niejasne tłumacze dodają nieraz "brakujące" słowa, czyniąc to zgodnie z przyjętymi z góry poglądami, często starają się też łagodzić ostre sformułowania (podczas gdy w Łk 14,25 Jezus mówi: "Jeśli ktoś przychodzi do mnie, a nie nienawidzi swego ojca, matki, żony, dzieci, braci i sióstr, a więc i swego życia, nie może być mym uczniem", w Biblii Paulinistów czytamy wręcz: "Jeśli ktoś przychodzi do Mnie, lecz bardziej miłuje swego ojca i matkę, żonę i dzieci, braci i siostry, a także swoje życie, nie może być moim uczniem"), a gdy tekst dopuszcza nieco odmienne tłumaczenia, wybierają takie, które potwierdzają doktryny ich kościołów. Nie jest to samo w sobie naganne, tyle że w czytelniku bez przygotowania może wytworzyć wrażenie, iż sam tekst ewangelii potwierdza to, czego naucza dany kościół.

Starałem się tego rodzaju zabiegów nie czynić. Jeśli tu i ówdzie wstawiłem jakieś słowo, nie mające prostego odpowiednika w oryginale, ujmowałem je w klamry {}. Gdy tylko pozwalały na to reguły poprawnej polszczyzny, wybierałem przekład "słowo w słowo", w związku z czym m.in. w wielu miejscach zachowałem wszechobecne w oryginale imiesłowy bierne, pisząc np. "wszedłszy do domu Jezus rzekł", choć bardziej naturalna byłaby forma "Gdy Jezus wszedł do domu, rzekł". Podobnie zachowuję zwykle stronę bierną, np. "został wyprowadzony przez ducha na pustynię", mimo że zgrabniej byłoby "duch wyprowadził go na pustynię". Mnóstwo zdań w ewangeliach zaczyna się od kai = "i", "a" (np. "I rzekł Jezus") lub de = "zaś", "a" (np. "Podszedłszy zaś Jezus rzekł..."). Wydaje się, że we współczesnych tekstach ich funkcję przejmują w dużej mierze znaki interpunkcyjne, bez których dziś pisać się nie da, dlatego większość wystąpień takich słówek pominąłem - choć często zachowano je w protestanckiej Biblii warszawskiej (do której mam ogromny sentyment, bo egzemplarz kupiony w 1971 r. towarzyszy mi do dziś). Zachowano tam też w wielu miejscach zwroty, które oddane słowo w słowo mają formę "on zaś odpowiadając rzekł" czy "pytali go mówiąc", które uprościłem do "odrzekł" i "pytali go". Wypowiedzi Jezusa, zwłaszcza krótkie, tłumacze wyodrębniają z tekstu cudzysłowami, czego nie czynię, stosuję natomiast przed wypowiedziami dwukropki. Ogólnie staram się znaki interpunkcyjne ograniczać do minimum. Dawne rękopisy nie podpowiadają, które wyrazy pisać dużymi literami. Wielu pobożnych tłumaczy pisze "podeszli do Niego", "a On rzekł", a nawet w wypowiedziach samego Jezusa daje "kto za Mną idzie" lub "gdzie Ja idę". W takich przypadkach dużych liter nie stosuję, choć zachowuję je gdy Jezus mówi "mój Ojciec". Nie ma w tej synopsie określenia "Duch Święty", jest natomiast - pisane małymi literami "święte tchnienie". Piszę też "Szatan", bo jest to imię własne. Dziwaczne, a u nas wszechobecne "Syn Człowieczy" oddaję, zgodnie z oryginałem, przez "Syn Człowieka", zapisując to, tak jak "Syn Boga", z dużych liter. Starałem się to, co w oryginale niejasne, pozostawić niejasnym - choć często trudno wtedy zdecydować, jakich słów użyć w przekładzie.

Trzeba pamiętać o tym, że ewangelie napisane są prostym językiem, słownictwo jest ubogie, formy składniowe dość prymitywne. (Miał z tym problem św. Hieronim, który tworząc Wulgatę nie wahał się stosować form przejętych od Wergiliusza i Cycerona). Tłumacze odruchowo poprawiają tę językową szatę, czego ja starałem się nie czynić, o co też nie jest łatwo. Z drugiej strony zwroty egeneto de czy kai egeneto (dosł. stało się zaś, i stało się), od których zaczynają się 32 ustępy w Łk (i po parę w Mk i Mt), albo pomijam (ze "stało się zaś w dniach tych" zostawiam jedynie "w tych dniach"), albo oddaję przez "a gdy". Podobnie zwroty w rodzaju "a spojrzawszy ujrzał" skracam do "ujrzał". Wiele zwrotów odnosi się do ówczesnych zwyczajów, np. czytamy "położyli się przy stole", co, nie chcąc do końca gubić swoistego klimatu, oddawałem nie przez przyjęte dziś "zasiedli przy stole", ale przez "spoczęli przy stole". Zostawiłem np. "centurion", bo to odsyła do unikalnego systemu wojskowego, a nie dawałem, jak w wielu przekładach, "dowódca" ("setnik" dla czytelnika nieobytego z historią starożytnego Rzymu też jest niezrozumiałe). Zostawiam "serce" w zwrotach np. "zachowywała to w sercu...", związanych z panującym ówcześnie przekonaniem, że to serce, a nie mózg, jest siedzibą procesów psychicznych - choć jeśli się o tym nie wie, taki przekład stwarza mylne wrażenie, że chodzi raczej o uczucia niż o wspomnienia.

Przede wszystkim starałem się oddać w przekładzie oryginalne znaczenie słów, choć prawie wszyscy stosują terminologię związaną z obiegowymi dziś wierzeniami. I tak:

Christos = "Pomazaniec" (a nie "Chrystus");
pneuma = "tchnienie" (a nie "duch", w szczególności "Duch Święty");
baptismos = "zanurzenie" (a nie "chrzest");
aggelos = "zwiastun" (a nie "anioł");
diabolos = "oszczerca" (a nie "diabeł");
apostolos = "wysłannik" (a nie "apostoł");
 = "zmienić myślenie" (a nie "nawrócić się");
anastasis = powstać, anastasis nekron = powstać z martwych.

Imiona oddaję w wersji spolszczonej. Natomiast:
pozostawiam Petros w miejscy przydomka, jaki Jezus nadał Szymonowi - bo "Piotr" funkcjonuje dziś jako imię, a nie, jak w oryginale, "skała" czy "głaz", a że konsekwentnie stosowana "Skała" też mi nie pasuje, to wolę transliterować oryginał;
pseudo-imię Barabbas, oddawane tradycyjnie przez "Barabasz", oddaję dosłownie przez "Syn Ojca".

Słowa amen nie tłumaczę. Jest ono pochodzenia hebrajskiego, a występuje w greckim tekście inaczej niż w hebrajskiej tradycji, zarówno biblijnej, jak i rabinicznej. Tam kończyło ono modlitwy lub hymny i znaczyło chyba coś w rodzaju "niech się stanie". Natomiast w ewangelicznych wypowiedziach Jezusa pojawia się zawsze na początku zdania (głównego lub wtrąconego). Co miało znaczyć, nie wiadomo.

PODSTAWOWE INFORMACJE O TEKŚCIE ORYGINALNYM

Nowe Przymierze (He Kaine Diatheke, u nas częściej zwane Nowym Testamentem) zestawione zostało w drugiej połowie IV w. Z dziesiątków, a może setek, ksiąg używanych przez różne wspólnoty religijne mające Pomazańca (Chrystusa) za swego mistrza, wybrano ostatecznie 27. (Ich pierwszy ocalały spis pojawia się w 367 r. w Liście świątecznym Atanazego Wielkiego). Grupa, która o tym zdecydowała, uzyskała wsparcie cesarzy, od Konstantyna, przez Teodozjusza, po Justyniana (wszyscy weszli do historii z przydomkiem Wielki), co pozwoliło im - po trwających z górą sto lat walkach, niekiedy zbrojnych - narzucić swój wybór pozostałym chrześcijanom. Kanon Nowego Przymierza w tym samym czasie uzupełniono - pozabiblijnymi - dogmatami Trójcy (sobory w Nicei 325 i Konstantynopolu 381) oraz dwóch natur i jednej osoby Chrystusa (sobory w Efezie 431 i Chalcedonie 451).

Księgi Nowego Przymierza spisano w grece koine między - jak sądzi większość badaczy - 50 a 130 r. Jeśli o ewangelie chodzi, to wielu twierdzi, że ok. 50 r. mogły zostać spisane: (1) relacja o aresztowaniu, procesie, śmierci i pogrzebie Jezusa (włączona potem, z dodatkami, do Mk 14,32-15,47), (2) wczesna wersja Ewangelii Jana, (3) źródło Q, zaginiony zapis mów Jezusa. Przed 65 r. główni świadkowie wydarzeń, które miały mieć miejsce ok. 30 r., a zwłaszcza przywódcy judeochrześcijan, Szymon/Petros i Jakub brat Jezusa, zginęli. Prawdopodobnie zginął też twórca chrześcijaństwa uniwersalistycznego, Paweł z Tarsu, autor 7 listów pisanych między 50 a 60 r., włączonych do Nowego Przymierza (przypisywano mu dodatkowo autorstwo 6 lub 7 listów). Po ich śmierci zabrano się do spisywania relacji "o sprawach, jakie wśród nas się dopełniły, jak to nam przekazali ci, którzy od początku byli naocznymi świadkami" [Łk 1,1-2]. Kto je spisał, nie wiemy, tradycja nadaje ich autorom imiona Mateusz, Marek, Łukasz i Jan (łączy ich też z bohaterami ksiąg, co nie wytrzymuje naukowej krytyki). Badacze najczęściej twierdzą, że Ewangelia Marka powstała między 65 a 80 r. (bez obecnego zakończenia 16,8-20, które pojawia się dopiero w niektórych rękopisach z V w.), Mateusza między 80 a 100, Łukasza między 80 a 130, zaś Ewangelia Jana przybrała dzisiejszą postać między 90 a 120 r. (do początku V w. w zachowanych odpisach brak jednak fragmentu o kobiecie cudzołożnej 7,53-8,11.

Około 400 r. Hieronim ze Strydonu przetłumaczył Biblię na łacinę. Przekład ten, zwany Wulgatą, spotkał się z wieloma krytykami jeśli chodzi o księgi Starego Przymierza (dostępne wówczas w w greckim przekładzie zwanym Septuagintą oraz w oryginałach hebrajskich); natomiast tłumaczenie Nowego Przymierza zyskało powszechną akceptację. Gdy wskutek wielkiej wędrówki ludów (V-VI w.), a następnie ekspansji muzułmanów (VII w. i później), doszło do zerwania łączności między chrześcijańskim Wschodem i Zachodem, Wulgata stała się na Zachodzie niemal jedynym używanym tekstem Nowego Przymierza. Oryginalny tekst szybko w kolejnych odpisach uległ skażeniom, a mimo licznych wysiłków nie udało się go w pełni odtworzyć.

Gdy w czasach renesansu wybuchły spory o autentyczny tekst Biblii, Erazm z Rotterdamu dotarł do kilku greckich rękopisów Nowego Testamentu z XII i XIII w. i na ich podstawie opublikował - wraz z nowym przekładem łacińskim - tekst "oryginalny" w 1516 i 1519 r. Tego tekstu użył Marcin Luter jako podstawy swojego niemieckiego przekładu Biblii. Po uwzględnieniu kilkunastu dalszych rękopisów greckich, a przede wszystkim opracowań dokonanych na podstawie Kodeksu Bezy (pochodzącego, jak dziś wiemy, z początku V w.), kolejne krytyczne wydania przygotował Robert Stefanus. W trzecim wydaniu z 1550 r. podzielił tekst na rozdziały i wiersze, po czym je ponumerował. Numeracja Stefanusa stosowana jest dziś we wszystkich niemal wydaniach Nowego Testamentu, a ustalony wówczas tekst nosi nazwę textus receptus (tekst przyjęty). Wydanie Stefanusa stało się podstawą anglikańskiej Biblii Króla Jakuba (1611), która stała się podstawą wiary wszystkich niemal kościołów protestanckich, jakie powstały w trakcie kolejnych "wielkich przebudzeń religijnych" w Stanach Zjednoczonych.

Kościół rzymsko-katolicki oficjalnie kanon Biblii ogłosił - by odnieść się krytycznie do decyzji protestantów - na soborze trydenckim (1545-1563). Za wzorcowy uznano wówczas tekst Wulgaty, a że występował on w różnych wersjach, to ostatecznie zdecydowano się na wydaną w 1592 Wulgatę sykstoklementyńską.

W 1844 r. Konstantin von Tischendorf odkrył w Klasztorze św. Katarzyny na Synaju pergaminowy kodeks pochodzący, jak się miało okazać, z połowy IV w., zawierający dużą część tekstu Septuaginty (a ponadto 3. i 4. Księgę Machabejską, której ostatecznie nie uznano za kanoniczną) oraz Nowe Przymierze (z dodaniem, uważanych najwyraźniej za kanoniczne, Listu Barnaby i Pasterza Hermasa). Kilkanaście dalszych kart Kodeksu Synajskiego odkryto później, dziś całość dostępna jest na http://www.codexsinaiticus.org/. Od czasów reformacji krążyły wieści o starożytnym kodeksie biblijnym przechowywanym - prawdopodobnie od XV wieku - w Watykanie, którego jednak kolejni papieże nie udostępniali. W końcu wydano jego faksymilie w 1889 r. Kodeks Watykański zawiera prawie całą Septuagintę i prawie cały grecki tekst Nowego Przymierza (bez 1Tm, 2Tm, Tt, Flm i Apokalipsy). Do grupy wielkich kodeksów biblijnych zalicza się też pochodzące z V w. Kodeks Aleksandryjski (udostępniony publicznie pod koniec XVIII w.) i palimpsestowy Kodeks Efrema (odczytany w połowie XIX w.). Zawierają one najstarsze zachowane wersje ewangelii synoptycznych; prawie cały tekst Ewangelii Jana znajduje się ponadto na papirusie Bodmer II β66 datowanym na przełom II i III w.

Sobór watykański II (1962-1965) nie tylko zniósł ograniczenia na dostęp wiernych świeckich do tekstu Biblii, ale zalecił, by przekładano Biblię na języki narodowe, w dodatku nie z Wulgaty (jak to czyniono wcześniej), ale z hebrajskiego tekstu masoreckiego i z oryginałów greckich. Sobór nie zdecydował jednak, czy podstawą tłumaczeń Nowego Przymierza ma być textus receptus, czy wspomniane kodeksy, uzupełnione ewentualnie przez fragmenty odczytane na odkrytych przez archeologów skrawkach papirusów. Problem w tym, że nie sposób na tej podstawie ustalić jednolitego tekstu. Np. między odpisami ewangelii w kodeksach Synajskim i Watykańskim doliczono się 3036 różnic. Większość to drobiazgi: nieco inna kolejność słów, opuszczenie jakiegoś słowa łatwo tłumaczone błędem skryby; jednak niektóre różnice mogą prowadzić do odmiennego rozumienia tekstu. Dodanie kolejnych starożytnych kodeksów jeszcze bardziej mnoży wątpliwości co do (rzekomego?) tekstu oryginalnego. Tym bardziej, że wszystkie te rękopisy pisane są wyłącznie dużymi literami, między wyrazami brak przerw, nie ma też znaków diakrytycznych (po polsku wyglądałoby to jakoś tak: JADLSZARANCZEIMIODDZIKICHPSZCZOL), interpunkcja jest szczątkowa, ograniczona właściwie do kropki. W późniejszych wiekach stopniowo wprowadzano znaki interpunkcyjne i diaktryczne, dzielono też wyrazy, co czasem rodzi pytania co do trafności tych uzupełnień.

Wśród protestantów, zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych, przeważa pogląd, że miarą wartości starożytnych kodeksów jest ich zgodność z Biblią Króla Jakuba! Również polskie katolickie przekłady Nowego Przymierza - Biblia Tysiąclecia w jej kolejnych wersjach, Biblia poznańska, Biblia warszawsko-praska, Biblia Paulinistów, wreszcie Biblia ekumeniczna - dokonane po 1965 r. mają za podstawę textus receptus. Warto zdawać sobie sprawę z tego, że gdyby Erazm z Rotterdamu i Stefanus natrafili pięć wieków temu na inne rękopisy, dzisiejsza Biblia różniłaby się - nie zawsze w szczegółach - od tej, jakiej używamy.

strona główna